czwartek, 13 grudnia 2018

Kopciuszek, czyli Historia Zaginionego Mikrofonu #17

Rozdział 17.


Czas minął dość spory, równy rok. Emocje opadły, ale wspomnienia pozostały. Zapewne zastanawiacie się co było po tym - proza życia. Początkowy smutek zapijałem z kumplami, pojawiły się inne choć nie z takimi burzliwymi początkami i bez zaskakujących finałów. Po krótkim okresie gruzowiska zdołałem złapać świeży powiew, wymazać ten okres niczym gumką myszką.

Nie ukrywam to nie było łatwe, ale gdy złapie się impuls i podąży za nim siłą rozpędu to wszystkie bariery są błahostką. W między czasie poświęciłem się nauce - nawet zostałem wyróżniony stypendium naukowym, w czasie wolnym, którego wbrew pozorom było dość dużo (planowanie i dokładna realizacja to jednak najlepsza meta) szukałem nowych wyzwań artystycznych, ale i też sportowych choć z moimi gabarytami to zgryźliwy by powiedział, że zostały tylko szachy i dużo by się nie pomylił.
Właśnie jedyną kwestią co się zmieniła sprzed okresu jej poznania, a po to moja waga. Stres i trudna miłość niejednokrotnie popycha nas do wielu niewłaściwych zachowań. Ja jej uległem w prosty sposób - brak ruchu (choć tu własne auto też się przyczyniło), palenie papierosów, a gdy odrzuciłem nałóg stale jadłem. Połączenie jest tragiczne a motywacji do treningów nigdy nie miałem i jest jak jest. Nie jest mi z tym źle, wręcz przeciwnie uważam to za zaletę. Nigdy tak łatwo nie eksponowało mi się wnętrza swojej osoby, niby sprzeczne, a jednak prawdziwe.

Dość o mnie i o tym czasie, przejdźmy do teraźniejszości.  
Był to jeden z sobotnich wieczorów, lokalny klub, w którym odbywał się stand-up, a ja miałem okazję wystąpić, w krótkim monologu. 5 minut przed gwiazdami, nic wielkiego, ale ja to traktowałem poważnie, choć na scenie tego nie dało się ujrzeć. Totalny luz i elastyczność, tak się potoczyło, że akurat poruszyłem temat Kopciuszka podkreślając dobitnie, że nam facetom czasem tak odbija, że słowo frajer to lekko powiedziane. 

Po całym evencie (jednym z lepszych jaki widziałem, a na pewno doświadczyłem z perspektywy scenicznej) uciąłem sobie krótką pogawędkę z Wojtkiem, który występował przede mną w takiej samej roli. Planowaliśmy już after, u niego w hotelu (Przyjechał na występ z małego miasteczka 300 km od nas). Podczas tej rozmowy ktoś mnie zaczepił. Nie wierzyłem, że to ona. Przecież występowałem i nie dostrzegłem znajomej twarzy. W sumie ogarnąć 300 osób i przy okazji ich zabawiać w tak krótkim czasie nie jest możliwe. W całej tej panice rzuciłem:
- Daj mi chwileczkę i już jestem cały dla Ciebie.
W głowie milion myśli, jak się zachować, czy w ogóle z nią rozmawiać i jak ten świat może być tak mały. Miesiąc po pamiętnej nocy dowiedziałem się, że wyjechała do Anglii na studia (tak to był ten impuls), a tu reakcja jakbym zobaczył ducha i faktycznie mnie przestraszył. Edyta wróciła do mojego życia jak bumerang i to z nie mniejszym impetem niż poprzednio, ale skoro ona tak potrafi to czemu nie ja, więc postanowiłem nie przestawać grać komika i nie ułatwiać jej zadania, jakimkolwiek jest.

- No cześć maleńka, jakiś autograf, zdjęcie, a może po prostu na jakiś afterek chcesz z nami iść, bo ja jestem za. Wojtek pewnie też. Co nie? - powiedziałem głośniej by siedzący niedaleko końcówkę zdania usłyszał.
- No pewnie. - z aprobatą krzyknął w naszą stronę.
- Co ty robisz ? Dlaczego? Ty mnie nie poznajesz? To ja Edyta!!! - nerwowo na to wszystko zareagowała. Widać, że nie tego się spodziewała.
- Musiałaś mnie z kimś pomylić, ale wybaczam w końcu czeka nas dobra zabawa, a dzięki Tobie nie będzie tylko w męskim towarzystwie. To jak ? - ze stoickim spokojnym i przyjaznym uśmiechem odpowiedziałem.

Tylko skinęła głową, nie wiedziała co powiedzieć. Objąłem ją i poszliśmy w trójkę dalej. Jedno teraz na pewno wiedzieliśmy doskonale obydwoje - czekał nas ciekawy wieczór ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz