środa, 12 kwietnia 2017

Kopciuszek, czyli Historia zaginionego mikrofonu #1

Rozdział 1.

Ci,  którzy mnie znają doskonale wiedzą, że kocham muzykę i lubię śpiewać. Najczęściej demonstruje to podczas karaoke, bo widownia dookoła mi nie przeszkadza, często też muzyka, no ale to już trochę inna sprawa. Jednak, nie zawsze tak było ...
Pewnego wakacyjnego popołudnia włóczyliśmy się z moim kumplem po mieście i gadaliśmy o wszystkim, a tak naprawdę o niczym jak to zwykle bywa, gdy ludziom się nudzi, aż do chwili, gdy naszym oczom ukazał się plakat przyklejony do jednej z witryn sklepowych. Z plakatu dowiedzieliśmy się, że w jednym z miejscowych klubów dziś odbędzie się wieczór karaoke.


- W sumie mają tam dobre piwo, a ja nigdy nie byłem na karaoke. Nie mamy planów na dziś, to może zajrzymy? - spytał pełen podekscytowania Tomek.
Odpowiedź otrzymał aprobującą ten pomysł, a że złapaliśmy ogromną zajawkę, bo tak naprawdę do tego dnia ja też nigdy nie odwiedzałem takich eventów to resztę dnia spędziliśmy podczas słuchania muzyki, wymieniania się spostrzeżeniami muzycznymi, no i oczywiście śpiewaniu.
Tomek od zawsze jarał się rapem i muszę przyznać, że wychodzi mu to coraz lepiej. Znając jego upodobanie muzyczne i swoje, gdzie dużo lepiej czułem się w wokalu stricte śpiewanym zaproponowałem utwór Chwile jak te Kamila Bednarka i Staffa. Znał tą piosenkę tak samo dobrze jak ja. Męczyliśmy ją tak długo,  że nie zauważyliśmy mijającego czasu, który oznajmiał, że już zaraz 20 i zacznie się karaoke.
Wchodząc do tego miejsca okazało się, że wujek Tomka prowadzi tą imprezę. Wieczór mijał przyjemnie, słuchaliśmy jak inni ludzie śpiewają przy zimnym piwku nie omieszkując śmiechu przy dobrej gadce.
Klub powoli pustoszał, a Tomek poszedł  porozmawiać z wujkiem, gdy wrócił okazało się, że zamówił dla nas Chwile jak te. Z początku byłem na niego wściekły i zjechałem go od góry do dołu za to, co zrobił, ale później pogodziłem się z tym faktem i stwierdziłem że można spróbować.
Jednak na chwilę przed naszym "występem" okazało się, że Tomek musi się zwijać. Burknął coś o swojej dziewczynie, a na koniec rzucił :
- Dasz sobie radę, tylko mnie nie zawiedź, bo wiesz rodzina mi doniesie. - z przymrużeniem oka, lecz dobitnie podkreślając drugą część zdania.
No i wyszedł, a ja zostałem sam z tym wyzwaniem, długo nie czekając zostałem wywołany na środek, więc podszedłem i zacząłem śpiewać. 
- Jakie szczęście, że prawie całą piosenkę śpiewa Bednarek. - pomyślałem w głębi duszy.
Pod koniec 2. zwrotki, czyli tuż przed rapowaną częścią Staffa w głośnikach usłyszałem ...
Głos miała niczym anioł, delikatny, ale przeszywający miłością do życia i świata, pełen radości, choć dość cichy, ale zakochałem się w nim od pierwszego słowa, pierwszego dźwięku wydobytego z jej ust. Kątem oka udało mi się dostrzec średniego wzrostu, chyba dość szczupłą blondynkę z włosami prawie do pasa, a na jej twarzy aż raził piękny i nieskalany uśmiech ...
Ciąg dalszy już jutro około 18:00,
a jeśli Ci się spodobało zostaw komentarz i to udostępnij ;)

5 komentarzy: