piątek, 7 lipca 2017

Kopciuszek, czyli Historia Zaginionego Mikrofonu #14

Rozdział 14.

Po kilku dniach ból ustał i wróciłem do pewnej sprawności. Tak naprawdę to się czułem lepiej niż przed tym wypadkiem dlatego bez żadnych problemów dostałem wypis ze szpitala i mogłem wrócić do starego, rutynowego życia, ale czy słowo rutynowe w moim przypadku jest właściwym określeniem to szczerze wątpię. Obowiązki szkolne się nawarstwiły, blisko już wystawiania ocen więc spodziewałem się najgorszego, ale nadzieja, że spadnę jak kot na cztery łapy wciąż się gdzieś tliła. Gorsze samopoczucie zdecydowanie miałem na myśl o Kopciuszku. Nie miałem pewności, że Edyta mnie zrozumie i mi uwierzy co przeszedłem podczas tych kilku dni, gdy byłem uziemiony i nie miałem jak jej nawet odpisać. Nie zna mnie tak naprawdę, a ja jeszcze nawet nie wiem co Wandzia uknuła i jak z nią pisała. Jeden wielki dramat, nie znam określenia, które by lepiej opisało to, gdzie jestem. Sceną jest życie, a moje odczucia monologiem. Szkoda tylko, że nadal na większy dialog mnie nie stać ...
Dziadek odebrał mnie ze szpitala około godziny 15, jednak tego dnia w domu zjadłem tylko sowity obiad, bo jedzenie szpitalne nie jest najlepszą rzeczą na świecie i doskonale moja rodzina wiedziała czego będę pragnął po powrocie. Po udanym posiłku włączyłem telewizor i położyłem się w swoim wygodnym łóżeczku myśląc o niczym. To było takie odmóżdżające, tylko bezmyślne oglądanie programów. Na martwienie się i załatwianie wszystkich spraw przyjdzie czas od następnego dnia, teraz tylko chillout. Trwał tak świetnie, że usnąłem jak dziecko nawet nie wiem kiedy i obudziłem się dopiero o 10, ale następnego dnia ...


Kolejny dzień to była sobota, więc spraw papierkowych odnośnie samochodu wiedziałem, że nie załatwię, a przed wieczorem nawet nie będę próbował łapać znajomych z klasy, bo z autopsji wiem, że to się nie uda, lub nie będą mi w stanie pomóc z wiadomych przyczyn. Miałem jednak pojęcie co muszę przygotować odnośnie odszkodowań, ponieważ mój ojciec ma własną ubezpieczalnię. Wskazał mi drogę, którą muszę podążać i wiedziałem, że dłuższy czas zajmą mi przygotowania wszystkich dokumentów, ale sprawę maksymalnie ułatwił fakt, że dostałem już komplet danych od sprawcy. Muszę przyznać, że facet się postarał i wszystko rzetelnie przedstawił w odpowiednich dokumentach i to bez żadnych braków. Nie dziwi mnie fakt, że jego marzeniem nie jest rozmawiać ze mną po tym wszystkim, a spojrzenie mi w twarz to pewnie ostatnia rzecz, którą chce w życiu. Tak, czy inaczej udało się sprawnie wszystko uzupełnić i przygotować na poniedziałkową eskapadę po ubezpieczalniach i innych tego typu urzędach, jeśli mogę to tak nazwać.


Następnym elementem normowania spraw wypadkowych nie licząc przerwy na obiad tego dnia był mój Kopciuszek, czemu mnie to nie dziwi, że gdy myślę o niej szkoła staje się nieważna i o niej zapominam, co znowu miało być priorytetem. Ehhh... te uczucia, a może to po prostu głupota, szansa realizacji niespełnionych nadziei była co prawda, ale i tak potwierdzała moją pierwszą opinię - głupota. Tak, czy inaczej włączyłem Facebooka i otworzyłem wiadomości, ale zanim zacząłem czytać poprzednią konwersacje Wandzi w moim imieniu z Edytą i próbowanie sklecić nowych wiadomości przepraszających i próbując posunąć sprawę do przodu z zamiarem spotkania i poznania, etc. chciałem najpierw otworzyć jej profil i przypomnieć sobie jej niesamowitą urodę w pełnej krasie na zdjęciach. Jednak zanim moje oczy ujrzały zdjęcia to moją uwagę przykuło nazwisko, co wcześniej jakoś zrzuciłem na boczny plan. Mocno się zamyśliłem, a nawet sprawdziłem dla pewności w dokumentach i niestety miałem rację. Ma to samo nazwisko co mężczyzna, który we mnie wjechał, a naprawdę nie jest to popularne nazwisko. W sumie policjanci mówili w jego tłumaczeniach o córce, ale skąd mogłem wiedzieć, a nawet nie interesowałem się jego stanem zdrowia. Wiedziałem, że nie będę miał lekko, ale że tak będzie się komplikować to nie przypuszczałem ... 

Zapraszam na mój fanpage
Tam więcej informacji o wpisach i publikacje najnowszych wpisów,
Zachęcam także do dyskusji, a docenić moją pracę możesz poprzez
udostępnienie bloga innym odbiorcom

Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz