Myślę, że wypadałoby was wszystkich przeprosić. Wiem, że wpisy miały się pojawiać codziennie, ale chyba wiecie jak to jest jak facet choruje - nawet najmniejszy katarek powoduje, że całymi dniami musi leżeć w łóżku. Poza tym w święta tyle jedzenia na stole, a ty tylko możesz popatrzyć na to, bo co zjesz to zwrócisz. Kiepska sprawa, ale chciałbym wam to wynagrodzić, więc dziś pojawi się jeszcze jeden wpis, jego tematyki nie zdradzę, ale na pewno nie będzie to kontynuacja żadnej serii. Tak jak dawniej moje luźne przemyślenia, które znajdziecie w zakładce [NLS] Życiowe, a więc wracamy do codziennych regularnych wpisów, a teraz przejdźmy do historii. Pozdrawiam i miłej lektury :)
Rozdział 6.
- Musisz mu powiedzieć !!! - wrzasnęła na mnie Wandzia.
- Ale co, jak, gdzie, o co ci chodzi i co się stało, a przede wszystkim do cholery gdzie ta kawa ?!? Chociaż w sumie jak patrzę teraz na Ciebie to chyba kawa mi niepotrzebna. - odpowiedziałem, po czym nastąpił wspólny śmiech i rozluźnienie atmosfery.
- Ty uważaj, bo się jeszcze zauroczysz, a tak dwie miłości naraz to byłoby dość ryzykowne.
- Eh, no i znów sprowadzony na ziemię. Weź zrób tą kawę zanim zniszczysz moje uczucia do końca. - odpowiedziałem jakoś bez przekonania, czy zdarzy się dzisiaj coś ważnego.
- Kawy to się napijemy, jak uzgodnimy to na co wieczorem wpadłam, a czuję, że zainteresuje to Ciebie, bo ma z Tobą wiele wspólnego, więc słuchaj uważnie. - powiedziała stanowczo Wandzia.
- Wpadłaś wczoraj na wieszak z ubraniami, bo chyba trochę wypiłaś, ale to chyba nie jest takie ważne. Chociaż nie, już wiem - ja zakochałem się w głosie, ty w wieszaku. Faktycznie mamy jednak wiele wspólnego. - odpowiedziałem ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Haha, bardzo zabawne. Wiesz kto pracuje w tym "twoim" klubie ?
- No Tomek, przecież go spotkaliśmy tam wczoraj, ale do czego zmierzasz? - spytałem już bardzo zainteresowany, bo czułem, że jednak to może być dla mnie ważne.
- No właśnie, a on wspominał o monitoringu. - mówi coraz bardziej podekscytowana Wandzia.
- Nie myślisz chyba, o tym co ja? - pytam z niepokojem.
- Tak dokładnie, musimy tylko z nim ustalić, kiedy damy radę się tam zakraść, może nawet zdarzy się, że będzie tam sam, wtedy będzie trochę bezpieczniej. - z dumą wyznaje plan Wandzia.
- Nie znałem Cię od tej strony, ale jesteś pewna, że to potrzebne?
- A chcesz poznać tego swojego kopciuszka? - Nie czekając na odpowiedź dodała : "Tak myślałam, więc resztę myślenia zostaw mi, a ty się nie stresuj i weź się trochę ogarnij, bo głowa w chmurach może jest przyjemna, ale na dłuższą metę widzę, że zaczyna Cię to gubić. Spójrz ile rzeczy przez nią zaniedbałeś i nie mówię tylko o nauce."
- Rozwiń myśl, bo chyba ciebie nie rozumiem. - odpowiedziałem ze spokojem, bo teraz liczyła się dla mnie tylko chwila, kiedy zobaczę to nagranie.
- Zauważyłeś ile teraz palisz, to już nie są 2 papierosy dziennie, tylko z pół paczki.
- Czasami nawet cała. - wtrąciłem
- No to jeszcze lepiej, do tego co chwilę jesz jakieś fast foody, a zawsze mówiłeś tyle o zdrowym trybie życia, a przede wszystkim odżywianiu. - kontynuuje z troską w głosie Wandzia.
- No może masz rację, trochę przytyłem, ale co w związku z tym?
- To, że prowadzisz się w ten sposób, że zaniedbałeś siebie i swoje wartości, a przez to ten "twój" kopciuszek wcale nie musi zostać twoja, co więcej może nie zwrócić nawet na Ciebie uwagę.
Zapadła niezręczna cisza. Chyba oboje wiedzieliśmy, że ma rację, ale te zdania, ten cały wywód dał mi mocno w kość. Miałem ogromny mętlik w swojej głowie, a raczej czułem się trochę jak zbity pies. Ochota na kawę przeszła mi w sekundę, po prostu wyszedłem bez słowa. Za dużo było tego, musiałem zostać wtedy sam ...
Zapraszam do subskrybowania, komentowania, a
przede wszystkim docenienia mojej pracy
poprzez udostępnianie tego blogu.
Kolejna część już jutro wieczorem, a ja zapraszam jeszcze na wieczorny wpis.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz