środa, 15 lipca 2020

Wspólna osiemnastka

Wczoraj przekroczyliśmy dwie niesamowite granice. Mam na myśli tu łączną liczbę wyświetleń na blogu, która przekroczyła już 12 tysięcy.
ILEEEEEE ?!!?!?!?!?
Ta druga paradoksalnie jest dla mnie ważniejsza, odkąd ruszył projekt daily mieliśmy 1000 odwiedzin na blogu.
Dokładnie - tysiąc w 8 dni.
Ja Wam już dziękuję praktycznie co wpis, ale to co tu się dzieję nadal mnie zaskakuje. Wczorajszy wpis był bardzo spontaniczny - i merytorycznie i w kwestii udostępnienia go Wam, więc bardzo dziękuję za pomoc i pozytywny feedback.

Dawno nie było żadnej a'la historyjki, z czego tak naprawdę zaczynałem i się najlepiej na tym bawiłem - tu mam na myśli Kopciuszka, a doszły mnie słuchy, że też Wam brakuje takiego contentu.
Zanim zaczniemy jestem ciekaw jakie wpisy były waszymi ulubionymi.
Dajcie znać w komentarzu :)


To był rok osiemnastek, a w zasadzie już się kończył. Ta była dość szczególna - trochę przypominała mi własną. Łączona impreza - obu solenizantów znałem, z jednym miałem super kontakt, wręcz przyjacielski. Z drugim też bardzo często przebywałem, bo był częścią naszej paczki, ale nie zwierzyłbym mu się w przypadku problemów. Mimo, że staramy się w zbiorowości nie dzielić osób tak zawsze się zdarza, że jednego bardziej lubimy, drugiego mniej.
Wróć, szanujemy - lubić można szynkę, a ludzi powinno się szanować.

Dla immersji warto podkreślić, że to była impreza informatyków.
Przed osiemnastką chłopaków bardzo zastanawiałem się, czy w ogóle tam się zjawić. Fakt dojazdu 15km był najmniejszym problemem, ale miałem wtedy dół towarzyski. Na takich eventach się pije, a mi to specjalnie w smak nie było.
Domyślacie się pewnie jak wyglądała lista gości, raczej sobie z dziewczynami nie potańczyłbym.
Podobnie przedstawiłem tą sytuacje mojej przyjaciółce tyle, że na koniec dodałem: "Czy nie chciałaby pójść tam ze mną ?". 
Do dziś nie wiem skąd wziąłem ten pomysł. To było niedorzeczne. Fakt, mieliśmy najlepszą relację na świecie - po prostu najlepsi prawdziwi przyjaciele - chyba nie muszę tego rozwijać.
Tyle, że było ogromne ALE.
Miała chłopaka, był to świeży związek. Z takim naszym lokalnym celebrytą, wiecie taki, co robi wszystko dla fame'u. Taki fifarafa, przedstawiciel Bebiko, co jeździ służbowym pikaczento.
Średnio do niej pasował i chyba każdy to wiedział oprócz niej, ale miłość bywa ślepa.
W momencie, kiedy powiedziała, że pogada z Nim to odetchnąłem, bo wiedziałem, że się nie zgodzi, a tu funfact 3 dni przed imprą dzwoni do mnie, że "jadę z Tobą" i coś jeszcze o wspólnej decyzji.
Słowo się rzekło, nie będę robił z gęby cholewę, aczkolwiek w kwestii bycia kierowcą nic się nie zmieniło.
Nastawienie robi dużo, a że byłem sceptycznie nastawiony do tej zabawy to czułem się jak na festiwalu cringe'u.
Pierwsze 20 minut było spoko - toast, życzenia, wiele rozmów.
Tylko im dalej w las to klimat robił się coraz bardziej niezręczny - w końcu to informatycy xD.
W tym jednym momencie stwierdziłem, że to chyba nie tylko mem.
Trochę potańczyliśmy, coś tam zjedliśmy.
W pewnym momencie z przyjaciółką zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie wyjść, bo mimo, że było paru naprawdę wartościowych ludzi tak jakoś czułem, że nawet nie mamy tu z kim pogadać. Chyba każdy w życiu przeżył chociaż jedną taką imprezę i nas rozumie.

Jako, że godzina była dość wczesna - około 23, to stwierdziliśmy, że podjedziemy do naszego ulubionego klubu na karaoke.
Miałem mega ochotę wypluć te swoje emocje poprzez śpiewanie.
W tamtym czasie chodziłem tam prawie co tydzień i praktycznie na pamięć znałem ludzi, którzy przychodzą w to dość kameralne miejsce.
Przy okazji którejś piosenki zauważyłem ruch przy wejściu i osoby, które w naszym mieście nigdy nie wskazywały na to, że będzie spokojnie.
Nie miałem ochoty dziś na utarczki, ponadto czułem się za przyjaciółkę odpowiedzialny tego wieczoru (przynajmniej za jej bezpieczeństwo), więc po piosence zaproponowałem, żebyśmy opuścili lokal i to był kolejny błąd ...
Oni czekali na mnie ...
Miałem bardzo blisko samochód, a oni najwyraźniej nie wiedzieli, że ten złom jest mój. No, ale i tak był za daleko ...
Wtedy dla mnie było ich z 15 ...
Pewnie mniej, ale jakie to ma znaczenie.
Trochę to wyglądało jak 14 puka - 1 mówi.
Nie będę Wam cytował słów, bo tu nową kompilacje gwiazd bym utworzył, ale po tych przepychankach słownych chciał przejść do czynów.

Tamci nadal stali, miałem dużo szczęścia, że byli tak tępi, bo inaczej tego nie da się określić. Chociaż z drugiej strony po różnych używkach zachowujesz się nieracjonalnie, a te wszystkie typki włącznie z tym D'artagnan do trzeźwych już nie należeli.
Zagrało to na moją korzyść - rzuciłem kluczyki przyjaciółce i krzyknąłem żeby uciekała.

W międzyczasie z dziwną łatwością tego fightera sklinczowałem (do dziś sobie tłumaczę, że miał spowolnioną reakcję, bo inaczej tego nie mogłem dokonać).
W tej hollywoodzkiej produkcji nie przewidzieli, że moja przyjaciółka nie będzie chciała odjechać beze mnie ...
Po 2 minutach takiej bezsilności każdej ze stron zdarzyło się coś nieprzewidzianego.

TAK, te 14 osób w końcu się na coś przydadzą. Jakaś bójka tam się rozkręciła. Nie interesowało mnie dlaczego.
Majster nagle zaczął się wiercić jak to zobaczył, bo chciał tam dołączyć.
To puściłem go, ale dla pewności, żeby mnie nie oszukał to go podciąłem i w tym czasie szybko autko i zwialiśmy.

Moje przypuszczenia się potwierdziły, ale zataiłem to przed przyjaciółką, że jej chłopak ich na mnie nasłał. Fajnie dbał o bezpieczeństwo swojej panienki...

Tak, powinienem jej powiedzieć.
Może by z nim zerwała, ale sam się naraził ...
Gdy wracałem dwa tygodnie później z sylwestra u niej, na którym rzekomo nie mogło być jej chłopaka, bo wyjechał na zgrupowanie (głupszej ściemy nie słyszałem) przechodziłem obok jego bloku i zobaczyłem jak na ławce przed klatką obściskiwał się z jakąś laską ...
Hmmm... i po co to wszystko było ??? 



Podobało się i nadal nie obserwujesz ? Nadrób to - kliknij OBSERWUJ - tam z prawej strony. Nic Ciebie to nie kosztuje, musisz mieć tylko konto Google :)

Social media:
Instagram - https://www.instagram.com/nls_arturkowy/
FB - https://www.facebook.com/NielirycznieSatyrycznie


1 komentarz:

  1. Zawsze cieszy, kiedy nasze działania spotykają się z sympatią innych. Gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń