Rozdział 8.
Chwilę później znów rozbrzmiewa dzwonek telefonu. Nie chciałem tego odbierać, było wiadome, że to Wandzia, a swoje już jej powiedziałem i nie chcę o tym dalej dyskutować, jednak jakaś magnetyczna siła zrobiła to za mnie, po prostu pokonała mnie. Kazała mi chwycić telefon i odebrać to połączenie.
- Co masz mi jeszcze do powiedzenia? - z ogromnym przekąsem i irytacją w głosie spytałem.
- Czy ty myślisz, że ja się tak łatwo poddam? Jestem twoją przyjaciółką i chcę twojego szczęścia, bo zasługujesz na nie i chcę Ci pomóc, a to co wtedy powiedziałam przecież nie było po złości. Chciałam nadzwyczajnie w świecie Ciebie sprowadzić na ziemię i trochę zmotywować do pracy i działania. No powiedz mi, kto miał to zrobić jak nie ja. - odpowiedziała Wandzia.
Nastała cisza po prostu było mi głupio, było to ludzkie odczucie, ale pomimo wszystko nie znałem słów, które mogłyby wyrazić, co wtedy i teraz czuję. Jedno było pewne ta cała sytuacja pokazuje, że nie jestem sam na tym świecie i mam na kim polegać, a w takich momentach prawdziwa przyjaźń to wartość nie do przecenienia.
- To jak, ogarniesz się? O której mam być? - przerwała milczenie Wandzia.
- No jak najszybciej, przecież ta samotność mnie wykończy, a i tak musimy porozmawiać.
Po mojej odpowiedzi nastało naturalne zakończenie rozmowy, sam nie wiem dlaczego to wydusiłem z siebie, ale było mi jakby trochę lżej, czułem się lepiej, a na pewno chęć do życia wróciła we mnie. Może to jest przeznaczenie, w końcu jak to nazwać, gdy z końcem połączenia z kuchennego radia usłyszałem "naszą" piosenkę.
Opisywanie naszych rozmów w domu nie ma sensu, w końcu każdy wie jak wygląda rozmowa z przyjacielem, teoretycznie nie różni się prawie w ogóle od rozmów z innymi osobami, jednak to wzajemne zaufanie unoszące się w powietrzu pozwala poruszać ważniejsze dla serca i człowieka tematy. Niszczy bariery, nie ma żadnych tabu.
Minęło kilka godzin, byliśmy już bardzo blisko klubu, jednak nie mogliśmy wejść do środka, ponieważ szefowa Tomka jeszcze była w lokalu. Na szczęście byliśmy z nim w stałym kontakcie SMS-owym, więc nie zostało nam nic prócz czekania, uprzedził nas, że będziemy musieli sobie radzić sami, bo ma swoje obowiązki, ale grunt, że zobaczymy nagrania z monitoringu.
Nadeszła wielka chwila. Dostaliśmy cynk, że szefowa wyszła. Zielone światło na naszą akcję. Tomek czekał już przy lekko uchylonych tylnych drzwiach prowadzących do magazynu, tuż obok był mały pokoik, a w nim to na co czekałem.
Zachęcam wszystkich do śledzenia nowego fanpage'a
Pozdrawiam i do jutra :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz